Polfarmex Kutno prowadził z wicemistrzem Polski, Stelmetem Zielona Góra 66:65 na osiem sekund przed końcem meczu, gdy Adam Hrycaniuk zebrał piłkę i podał do Russella Robinsona. Amerykanin szybko ruszył w stronę połowy ataku, wymienił podanie z centrem i po chwili oddał rzut równo z syreną. Piłka nie doleciała nawet do obręczy, ale sędziowie dopatrzyli się przewinienia Kamila Łączyńskiego. Kilka sekund później Robinson trzykrotnie trafił do kosza z linii i ostatecznie to zielonogórzanie wygrali po raz 21. w sezonie.
[ad=rectangle]
- W żadnej innej hali taki gwizdek, w ostatniej sekundzie meczu, nie miałby miejsca. Nie nie odważyłby się tak zrobić, bo po prostu nie gwiżdże się w takich sytuacjach. Chylę jednak czoła przed moimi zawodnikami, bo zrobili coś wielkiego - powiedział wyraźnie przybity trener Polfarmexu Kutno, Jarosław Krysiewicz.
- Ciężko pozbierać myśli po takim spotkaniu - kontynuował szkoleniowiec beniaminka Tauron Basket Ligi. - Zagraliśmy fantastyczne zawody jako zespół i w ataku, i w obronie. Wszystko w tym spotkaniu było. I koszykarskie umiejętności i zaangażowanie. To był jeden z lepszych pojedynków w tym sezonie. Tym bardziej więc boli fakt, że przegrany.
Kutnianie zagrali bardzo dobre zawody w defensywie. 68 punktów rzuconych przez Stelmet to wynik skutecznej obrony Polfarmexu, który po raz ostatni zagrał równie efektywnie ponad miesiąc temu. Wówczas jednak nie mierzył się z wicemistrzem kraju i liderem tabeli, ale z innym beniaminkiem, King Wilkami Morskimi Szczecin (wygrał mecz 92:68).
- W szatni przed meczem powiedziałem chłopakom, że jeśli mamy wygrać ze Stelmetem, oni nie mogą nam rzucić więcej, niż 70 punktów. I ten element planu zrealizowaliśmy, ale całe spotkanie przegraliśmy. Dlatego to tak mocno boli - powiedział opiekun zespołu, przyznając, że porażka może bardzo źle wpłynąć na jego zawodników.
- Będzie nam niezmiernie ciężko pozbierać się po tych zawodach. Wygrana w tym meczu dawałaby nam duże szansę na ósemkę, ale teraz sytuacja się skomplikowała. Przed nami spotkanie z Energą Czarnymi Słupsk na wyjeździe, czyli w hali, w której rywale nie zwykli przegrywać - zakończył Krysiewicz.