To co w poniedziałek działo się w stolicy Stanów Zjednoczonych, ciężko opisać słowami. Washington Wizards jeszcze na niespełna 8 minut przed końcową syreną przewodzili w meczu 102:88, by następnie stracić aż 15 punktów z rzędu! Summa Summarum w decydującej fazie gry lepiej radzili sobie gospodarze, lecz kluczowy rzut osobisty przestrzelił Kris Humphries. Dla Boston Celtics był to płomyk nadziei na odniesienie ósmej wygranej w rozgrywkach. Promyk, który za sprawą celnej trójki Evana Turnera chwilę później przeistoczył się w prawdziwy płomień.
[ad=rectangle]
Goście z Massachusetts doprowadzili do dogrywki, a tam na minutę przed jej zakończeniem wypracowali sobie 5 oczek zaliczki! Podopieczni Randy'ego Wittmana nie zamierzali się poddawać, a wówczas znak do ataku dał swojej drużynie Marcin Gortat. Polak w doliczonym czasie zdobył aż 7 punktów, a jego dwie celne próby z linii rzutów osobistych doprowadziły do stanu 118:121.
Kluczowym trafieniem w tej części meczu popisał się weteran parkietów NBA, były reprezentant Boston Celtics, Paul Pierce. 37-latek ze stoickim spokojem przymierzył zza linii 7,24, Wizards doścignęli rywali i doprowadzili do drugiej dogrywki! The Truth w poniedziałek był klasą dla samego siebie - zdobył 28 punktów, trafiając 9 na 12 oddanych rzutów z gry, a w tym 4 na 5 zza łuku.
Choć mogło się wydawać, że poziom emocji w tym pojedynku sięgnął już zenitu, nic bardziej mylnego. Po krótkiej przerwie zawodnicy ponownie pojawili się na parkiecie, a znów do głosu doszli Celtowie. Cztery skuteczne akcje rywali sprawiły, że gospodarze w mgnieniu oka znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Gdy Wizards przegrywali 123:130, w trans wpadł John Wall.
24-letni absolwent uczelni Kentucky siał postrach w szeregach obronnych oponentów - na boisku był dosłownie wszędzie! Rozgrywający w niewiele ponad półtorej minuty zaaplikował Celtics 10 punktów z rzędu (!), a Czarodzieje objęli długo wyczekiwane prowadzenie, którego nie oddali już do zakończenia drugiej dogrywki!
W poniedziałek oprócz wspomnianego wyżej Pierce'a, na wielkie słowa uznania zapracowali sobie również John Wall i Marcin Gortat. Pierwszy numer draftu 2010 zdobył 26 oczek, 9 zbiórek i najlepsze w karierze 17 asyst. Polski środkowy był trzecim strzelcem zespołu, a 21 punktów i 12 zebranych piłek pozwoliło mu skompletować 9. double-double w trwającej kampanii. Łodzianin trafił 6 na 12 oddanych prób z pola, wszystkie 9 rzutów osobistych, a ponadto miał jeszcze dwie asysty i dwa bloki.
Wall swój świetny wytęp zadedykował zmarłej na chorobę nowotworową 6-letniej przyjaciółce. Zawodnik zaprzyjaźnił się z dziewczynką w marcu zeszłego roku, a w poniedziałek, przed meczem z Celtics, dowiedział się o jej śmierci. - Ten występ wiele dla mnie znaczył - mówił Wall, który rozpłakał się podczas pomeczowego wywiadu. - To był dla niego ciężki dzień. Poradził sobie dobrze, ale na końcu to wszystko bardzo go bolało - dodał szkoleniowiec Wizards, Randy Wittman.
Czarodzieje zrewanżowali się Celtics za porażkę z ubiegłej niedzieli, zanotowali czternasty sukces w sezonie, a przyjezdnym nie pomogła nawet świetna dyspozycja Jeffa Greena (28 punktów). Rookie Marcus Smart zdobywając 23 punkty ustanowił swoje nowe career-high. Dobrze grał też Turner, autor osiemnastu oczek, sześciu zbiórek i ośmiu kluczowych podań
W pierwszym rzędzie Barclays Center zasiadła para książęca, książę William i Kate Middleton, a Cleveland Cavaliers pokonali Brooklyn Nets 110:88. - Przynieśli nam szczęście - żartował po meczu LeBron James, który w 34 minuty spędzone na placu boju zdobył 18 punktów.
Kluczem do sukcesu była walka pod tablicami, gdzie Kawalerzyści zebrali o aż 22 piłki więcej niż oponenci. Zespół z Big Apple trafił ponadto tylko 4 na 19 oddanych prób zza łuku, a fatalne zawody rozegrał chociażby Deron Williams. Rozgrywający Nets przestrzelił 11 rzutów z gry.
Ojcem siódmego triumfu Cavaliers z rzędu okazał się Dion Waiters. Rezerwowy obrońca zapisał na swoim koncie 26 punktów, a cztery trójki dorzucił strzelec, były gracz Miami Heat, James Jones.
Golden State Warriors nie ściągają nogi z gazu. Drużyna prowadzona przez Steve'a Kerrego wygrała już trzynasty kolejny mecz, a obecnie legitymuje się bilansem 18-2. Liderzy Konferencji Zachodniej z dużym zapasem ograli tym razem Leśne Wilki. W szeregach gospodarzy z Minneapolis dobrze radził sobie Andrew Wiggins, który wywalczył 21 oczek. Po tyle samo punktów skompletowali również jego przeciwnicy - Stephen Curry i Klay Thompson. Splash Brothers nie byli może tak skuteczni (4/13 za 3), jak miało to miejsce w poprzednich spotkaniach, ale w sumie dostarczyli swojemu zespołowi 42 oczka.
Dramatyczny przebieg miał również poniedziałkowy mecz w Staples Center. Los Angeles Clippers w czwartej kwarcie roztrwonili 9 punktów przewagi i o losach ich pojedynku z Phoenix Suns decydowała dogrywka. Tam gracze Doca Riversa przegrywali już 116:120, ale podnieśli się z kolan, w 40 sekund odrobili straty i ostatecznie pokonali gości z Arizony 121:120.
Ten pojedynek na długo zapadnie w pamięci Blake'a Griffina. 25-latek zdobył przeciwko Suns aż 45 punktów (14/24 z gry, 2/2 za 3, 15/17 za 1), a ponadto popisał się niesamowitym rzutem na wagę zwycięstwa swojej drużyny!
Niepocieszony może być Eric Bledsoe. Były gracz LA Clippers notując 27 oczek, 11 zbiórek i 16 asyst skompletował pierwsze w karierze triple-double, lecz jego drużyna w dramatycznych okolicznościach uległa rywalom i przegrała już szósty mecz na obcym terenie. Dla rozpędzonych miejscowych triumf przeciwko Suns jest już ósmym z rzędu.
Wyniki:
Indiana Pacers - Atlanta Hawks 92:108 (18:28, 25:32, 21:25, 28:23)
(Miles 15, Stuckey 15, Scola 12 - Horford 25, Teague 21, Korver 13)
Washington Wizards - Boston Celtics 133:132 po dwóch dogrywkach (30:29, 28:16, 34:31, 18:34, d1. 11:11, d2. 12:11)
(Pierce 28, Wall 26, Gortat 21 - Green 28, Smart 23, Olynyk 19, Bass 19)
Brooklyn Nets - Cleveland Cavaliers 88:110 (25:22, 24:28, 18:35, 21:25)
(Garnett 14, Williams 13, Jordan 12 - Waiters 26, Love 19, James 18)
Toronto Raptors - Denver Nuggets 112:107 po dogrywce (35:30, 27:22, 20:29, 20:21, d. 10:5)
(Williams 26, Patterson 19, Valanciunas 18 - Afflalo 25, Lawson 22, Chandler 18)
Minnesota Timberwolves - Golden State Warriors 86:102 (20:25, 19:23, 24:31, 23:23)
(Wiggins 21, Muhammad 14, Young 13 - Curry 21, Thompson 21, Livingston 12, Speights 12, Green 10)
Sacramento Kings - Utah Jazz 101:92 (23:31, 32:18 13:19, 33:24)
(Gay 29, Collison 16, Stauskas 15 - Hayward 19, Burks 16, Burke 13, Kanter 13)
Los Angeles Clippers - Phoenix Suns 121:120 po dogrywce (28:28, 32:29, 29:23, 23:32, d1. 9:8)
(Griffin 45, Paul 20, Redick 17 - Bledsoe 27, Markieff Morris 21, Dragic 17)
chyba to ustawil jak można stracić taką przewagę, no to się buki obłowiły