Karol Wasiek: Głośno się zrobiło o Michale Michalaku w ostatnim tygodniu...
Michał Michalak: To fakt (śmiech). Generalnie wygraliśmy dwa mecze z rzędu i przełamaliśmy tę negatywną dla nas passę. Rozegraliśmy kolejne dobre spotkanie i to bardzo cieszy. Co do mojego ostatniego występu - rzuciłem 31 punktów, ale w dużej mierze była to zasługa kolegów z drużyny, którzy pomagali kreować rzuty i znajdowali mnie na czystych pozycjach, a ja po prostu trafiałem. Było lekkie poruszenie z tego powodu, ale to jest jeden z wielu meczów, najważniejsze żeby dalej grać równo.
Mówisz w ten sposób, jakby te 31 punktów to była taka "bułka z masłem" dla ciebie. Faktycznie tak jest?
- Teoretycznie tak, wystarczy tylko trafiać z czystych pozycji (śmiech). Myślę, że już się nie ma co nad tym rozwodzić. Moją rolą jako zawodnika jest po prostu dobra gra na boisku.
[ad=rectangle]
A może jest to po prostu wynik ciężkiej pracy? Mało kto wie o tym, ale ty jesteś jednym z nielicznych koszykarzy, którzy po treningu zawsze zostają i oddają te kilkaset rzutów więcej.
- Na pewno ta ciężka praca popłaca. Zresztą niejeden przykład w życiu to potwierdza. Warto ciężko pracować, robić swoje, a efekty na pewno przyjdą. Uważam, że ciężka praca na treningach przełożyła się na dobrą grę całego zespołu i na nasze kolejne zwycięstwo. Trzeba to kontynuować. Wszystkim polecam ciężką pracę.
Po takich wspaniałych występach chyba łatwiej zostaje się po treningach i oddaje te dodatkowe rzuty?
- Jeżeli człowiek ma pasję, samozaparcie i chęci to i tak zawsze będzie zostawał. Po słabych występach jest większa mobilizacja do tego, żeby się zrehabilitować i coś poprawić. Z kolei po dobrych meczach jest mobilizacja, żeby taki stan utrzymać. Nie ma większej różnicy, każdy powód jest dobry, żeby zrobić coś więcej.
Trener Maskoliunas mówił mi ostatnio o tym, że w tym sezonie zmieni nieco strategię wobec ciebie - będzie mniej tych krytycznych uwag, a więcej pochwał. Faktycznie czujesz różnicę?
- Cieszę się, ze trener ma do mnie zaufanie i okazuje to w ten sposób. W tym sezonie otrzymuję dużo minut na parkiecie i spoczywa na mnie większa rola w drużynie. Pozostaje mi jedynie wywiązywać się dobrze z moich obowiązków, tak aby przełożyło się to na sukcesy drużyny.
Sopocki Kobe Bryant?
- Bardzo zabawna wypowiedz Sarunasa z nutką ironii (śmiech). Nie oszukujmy się, ale mało kto na świecie jest w stanie dorównać Bryantowi pod względem umiejętności koszykarskich, ja mogę jedynie czerpać wzorce z jego gry i zapału do ciężkiej pracy.
Ale takie porównanie pewnie ciebie usatysfakcjonowało, ponieważ jesteś wielkim fanem Los Angeles Lakers i Kobe Bryanta...
- Nie da się ukryć, że od dziecka kibicuję Los Angeles Lakers, a Kobe Bryant jest moim idolem. Porównanie jest miłe, ale muszę jeszcze trochę popracować... (śmiech).
Co można "wziąć" z Bryanta?
- Wiele rzeczy można się od niego nauczyć. Przede wszystkim jego determinację do ciężkiej pracy. W tym sezonie pokazuje, że nawet po tak ciężkiej kontuzji potrafił, dzięki ciężkiej pracy powrócić do formy sprzed lat Zresztą Phil Jackson mówił o Bryancie, że był najciężej pracującym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek spotkał. To o czymś świadczy. Kobe jest bardzo wszechstronny - jego sprawność, atletyzm, mobilność pozwalają mu na nieco inne zagrania.