Derby dla Lonii - relacja z meczu Budimpex Polonia Przemyśl - Sokół Łańcut

Podopieczni Mariusza Zamirskiego po ostatnich niepowodzeniach zrehabilitowali się w świetnym stylu. W sobotę pokonali na własnym parkiecie faworyzowanego Sokoła Łańcut 77:68.

Początek jednak zapowiadał kolejną klęskę popularnych "Niedźwiadków". Przez pierwsze minuty goście dominowali niemal w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła i momentalnie osiągnęli prowadzenie 9:2. Spora w tym zasługa Kamila Gawrzydka, który wręcz emanował energią, pożytkując ją w parkietowych poczynaniach.

Przemyślanie sprawiali wrażenie zagubionych. Zupełnie jakby dla nich to spotkanie jeszcze nie wystartowało. Dopiero z czasem złapali właściwy rytm. Stało się tak za sprawą Tomasza Przewrockiego . Doświadczony obrońca wziął sprawy w swoje ręce i nękał defensorów Sokoła. Wspomagał go Artur Mikołajko, wypracowując sobie pozycje rzutowe pod koszem. Właśnie dążenia tej dwójki odmieniły pierwotny scenariusz. Nieco ponad dwie minuty przed końcem kwarty poloniści przejęli inicjatywę i o słabych fragmentach nikt już nie pamiętał.

Co ważne dla miejscowych, nadsańscy koszykarze poszli za ciosem. Dobitnie o swojej obecności przypomniał Dariusz Wyka. Młody podkoszowy wykorzystał warunki wzrostowe i wynik brzmiał 30:21. Generalnie rzecz biorąc cały zespół potrafił seryjnie przeprowadzać skuteczne akcje, dlatego taki rozwój wydarzeń nie powinien nikogo dziwić. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego owszem chcieli stawić opór lecz sporadyczne trafienia Bartosza Dubiela czy Macieja Klimy stanowiły kroplę w morzu potrzeb wyżej notowanego w tabeli teamu. Długą przerwę spędził on bowiem ze stratą aż osiemnastu "oczek".

Taka zaliczka niewątpliwe dodała pewności siebie wicemistrzowi Polski z lat dziewięćdziesiątych. W drugiej połowie mógł on kontrolować sytuację i spokojnie wcielać w życie założenia taktyczne bez ryzyka popełnienia jakiegoś kardynalnego błędu. Coraz większego rozpędu nabierał Michał Musijowski. 23-letni rozgrywający nienagannie wywiązywał się ze swojej roli, a ponadto odważnie umieszczał piłkę w koszu lub wymuszał na oponencie przewinienia. Jego dążenia przyniosły znakomite efekty. "Lonia" prowadziła 57:33, przechodząc najśmielsze oczekiwania dotyczące prezentowanego przez siebie poziomu.

Łańcucianie nie uwidoczniali aż tylu atutów, by cokolwiek zdziałać. Szybko stało się jasne, że pozostanie im walka o zachowanie honoru, gdyż kompletnie nic nie zwiastowało nagłej poprawy. Małą osłodę stanowiły jedynie udane próby Klimy czy Michała Barana, niemniej wobec najważniejszej statystyki praktycznie nic to nie znaczyło.

Decydującej batalii towarzyszyło trochę więcej emocji aniżeli się spodziewano. Goście postawili wszystko na jedną kartę i ruszyli przed siebie z nadzieją, że podreperują swój bilans. Paradoksalnie takie działanie w pewnym stopniu się sprawdziło. W przeciągu sześciu minut "ćwiartki" odrobili dwanaście punktów, więc powstała minimalna nadzieja…

Jednak Polonia mimo chwilowego kryzysu postawiła kropkę nad "i". Finalnie zwyciężyła 77:68, rehabilitując się za ostatnie porażki.

Budimpex-Polonia Przemyśl - NETO PTG Sokół Łańcut 77:68 (22:18, 26:12, 17:13, 12:25)

Polonia:
Przewrocki 17, Musijowski 15, Płocica 12, Zabłocki 11, Wyka 7, Kolowca 6, Mikołajko 6, Bal 3

Sokół:
Klima 18, Baran 15, Pieloch 10, Gawrzydek 8, Dubiel 6, Hałas 4, Czerwonka 3, Balawender 3, Młynarski 1.

Źródło artykułu: