Już w sobotę w Sopocie dojdzie do drugiego w tym sezonie meczu Trefla Sopot z Anwilem Włocławek. Pierwszy pojedynek tych drużyn dostarczył wielu emocji. Prowadzący przez cały mecz Trefl nie zdołał dowieźć swojej zaliczki do samego końca, bowiem fantastycznym pościgiem i trójką Krzysztofa Szubargi popisał się Anwil. Sopocianie mieli jeszcze ułamki sekund na przechylenie szali na swoją korzyść, ale nie zdołali trafić i w takich emocjonujących okolicznościach polegli we Włocławku.
- Myślę, że nie należy nazywać tego rewanżem. Doskonale pamiętamy w jakich okolicznościach przegraliśmy spotkanie we Włocławku i zwyczajnie będziemy chcieli teraz wygrać. Jednak nie ma tutaj znaczenia, że gramy z Anwilem. Z taką samą chęcią wygranej przystąpilibyśmy do każdego innego meczu - mówi środkowy Trefl Sopot John Turek.
Niemniej jednak porażka w takich okolicznościach musiała boleć koszykarzy Trefla. - Oczywiście, żałowaliśmy, że nie udało nam się dowieźć korzystnego wyniku do samego końca. Jeszcze 40 sekund przed ostatnią syreną prowadziliśmy pięcioma punktami. Gospodarze trafiali jednak jak natchnieni i przede wszystkim rzucili decydujące punkty - tłumaczy Amerykanin.
Koszykarze trenera Karlisa Muiznieksa przegrali, bo nie zdołali pozostać w pełni skoncentrowanymi do samego końca i jedyne prowadzenie, jakie było po stronie Anwilu dało im to jakże ważne zwycięstwo. Co sopocianie muszą zrobić, aby nie dopuścić do podobnej sytuacji w na własnym parkiecie?
- Wydaje mi się, że musimy być po prostu skoncentrowani przez pełne 40 minut, a nie tylko 39 z kawałkiem. Jeżeli od pierwszej do ostatniej minuty zagramy na wysokim poziomie, nie damy rywalom zdominować się, ani nie złapiemy kryzysu to wygramy ten mecz - tłumaczy.
W ostatnim czasie do drużyny Anwilu dołączyło dwóch nowych koszykarzy - Lawrence Kinnard i Lorinza Harrington. Oni doskonale znają halę w Sopocie, bowiem właśnie w Treflu występowali w ostatnim sezonie, eliminując włocławian w ćwierćfinale play-off. Teraz Harrington w swoim pierwszym, natomiast Kinnard w drugim spotkaniu zagrają w Ergo Arenie.
- Obaj Amerykanie to bardzo dobrzy gracze, którzy na pewno rozszerzą rotację ekipy trenera Emira Mutapcicia i wzmocnią cały zespół. Teraz w Sopocie jest inna drużyna i myślę, że to iż grali u nas rok temu nie będzie miało większego znaczenia - ocenia nowe nabytki włocławian Turek.
Co jest największą siłą Anwilu według środkowego Trefla? - Włocławianie to grupa bardzo utalentowanych koszykarzy, którzy w momencie pełnego zgrania mogą być naprawdę groźni i grać świetną koszykówkę. Rywalizacja z Anwilem będzie dla nas ciężką przeprawą, ponieważ nasi rywale umiejętnie rozkładają nacisk na strefę podkoszową, a także grę na obwodzie. Będzie ciężko.
Przed Treflem ciężki okres. W sobotę zagrają z Anwilem, a jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia podejmą w Sopocie Energę Czarnych Słupsk, czyli drugi zespół, który zabrał im zwycięstwo w ostatnich sekundach i to kilka dni po meczu we Włocławku. Wtedy katem Trefla był Krzysztof Roszyk. Śmiało można zaryzykować tezę, że oba te spotkania będą mieć ogromne znaczenie w rozstawieniu po sezonie zasadniczym.
- My skupiamy się teraz na naszym najbliższym meczu. W tej chwili nie myślimy o Enerdze Czarnych, ponieważ zwycięstwo nad Anwilem jest priorytetem. Jeśli osiągniemy nasz cel w sobotę to skupimy się na rozpracowaniu słupszczan - kończy John Turek.