Wyruszyć w podróż bez planów - część II rozmowy z Agnieszką Skobel, zawodniczką KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.

W pierwszej części rozmowy Agnieszka Skobel opowiedziała o swoich występach w reprezentacji Polski, towarzyszących temu wrażeniach i szansach polskiej kadry na Eurobaskecie kobiet 2011. Mówiła także o swoich wakacjach i rozmowach prowadzonych przed laty z klubem z Gorzowa Wielkopolskiego. W drugiej części koszykarka opowiedziała o swoich marzeniach, idolach, skoku na bungee, trenerach, piłce nożnej...

Tomasz Wiliński: W Gorzowie mieszkasz już od jakiegoś czasu. Na samym początku pobytu mówiłaś, że podoba ci się w tym mieście to, że są tu parki, po którym można biegać, spacerować. Zaaklimatyzowałaś się już w Gorzowie?

Agnieszka Skobel: Już przyzwyczaiłam się go tego miasta. Nie widzę tu raczej większych problemów. Tym bardziej, że praktycznie wszystkie razem mieszkamy, to zawsze się coś dzieje.

Kiedyś wskazywałaś na Scottiego Pippena jako swojego idola koszykarskiego. Dlaczego wybór padł właśnie na niego?

- Aż takiego idola nie mam, a Scottiego wybrałam kilka lat temu. Może dlatego, że w danym momencie było o nim dużo w telewizji, gazetach. W tym czasie nawet całych meczów nie oglądałam, tylko urywki i tak mi się zapisał w pamięci. Za młodych lat wybór padł na Scottiego Pippena i tak już zostało.

Całe swoje życie od wielu lat poświęcasz niemal wyłącznie koszykówce. W tym samym czasie twoje rówieśniczki chodziły do pubów, kina, na dyskoteki, koncerty itd. Nie żałujesz trochę tego? Nie masz wrażenia, że coś cię ominęło?

- Aż tak bardzo nie żałuję. Oczywiście zdarzają się momenty, w których się nad tym myśli. Mówi się wtedy: Kurczę, koleżanki pojechały tam, poszły tam, bawią się, a ja muszę siedzieć, bo jutro mecz albo trening. Ale jak się wszystko podsumuje to koleżanki także mi zazdroszczą, że pojadę do wielu miejsc, że nie muszę inaczej pracować. To się wtedy wyrównuje. Nie żałuję takiego wyboru.

Jakie łączą ciebie relacje z kibicami z Gorzowa i z twoimi kibicami z Poznania?

- Nie mam swoich kibiców. W Poznaniu raczej mało ludzi przychodziło na mecze, a tu w Gorzowie jeszcze nie rozmawiałam z kibicami. Monopol na to mają Justyna i Kasia. Na razie z kibicami jeszcze się poznajemy.

Często jeździsz do Poznania?

- Rodzice częściej tutaj przyjeżdżają. Są na każdym meczu. A do Poznania jeżdżę, gdy akurat uda mi się trafić na zjazd na uczelni.

Piłka nożna w Poznaniu to prawie religia. Bywasz na meczach Lecha? Czy może chodzisz na Wartę?

- Grając w Poznaniu zdarzało mi się chodzić na mecze Lecha, ale też rzadko, bo same gramy w weekendy i nie zawsze była taka sposobność.

Ale piłką nożną interesujesz się?

- Tak.

Wystąpiłaś już o bilety na EURO 2012?

- Jeszcze nie. Zostawiam to w gestii mojego chłopaka, który jest piłkarzem i mam nadzieję, że on to będzie załatwiał.

Kogo uważasz za najlepszego sportowca Polski spośród aktywnych zawodników, a kogo za sportowca wszech czasów?

- Obecnie to Justynę Kowalczyk z uwagi na wszystkie osiągnięcia i to, że nadal jest w stanie kontynuować taką wysoką formę. Wszech czasów? To wymaga dłuższej analizy. Nie potrafiłabym zdecydować się na jedną osobę.

Pamiętasz swoje początki w Olimpii? Nie miałaś wątpliwości wybierając koszykówkę?

- Oj, miałam wątpliwości. Nawet duże wątpliwości.

To nad jakimi sportami zastanawiałaś się?

- Nad piłką nożną i siatkówką.

A nie nad piłką ręczną?

- Wtedy jeszcze nie znałam tak piłki ręcznej. Dopiero później miałam styczność z tą grą. Na ten moment, gdy zaczynałam grać w koszykówkę to w moim polu zainteresowań pozostawały tylko siatkówka i piłka nożna.

Oglądałaś ostatnie mistrzostwa świata w piłce ręcznej mężczyzn?

- Oglądałyśmy wszystkie razem. Może nie całą drużyną, ale tak jak mieszkamy razem, to spotykałyśmy się na meczach.

W jednym z wywiadów mając podać najlepszego trenera wymieniłaś Iwonę Jabłońską. Czy coś zmieniło się w tej kwestii?

- To nie tyle chodziło o najlepszego trenera, ale o takiego, który miał największe znaczenie w mojej karierze. A to zasadnicza różnica. Najlepszego trenera nie potrafię wskazać. Mam dopiero 22 lata i nie umiem jeszcze stanowczo oceniać kunsztu trenerskiego. Może z biegiem lat to się zmieni, a będę wtedy miała także większą ilość trenerów do oceny. Oczywiście największy wpływ na mnie miała trener Iwona Jabłońska. Od podstaw nauczyła mnie wszystkiego. To co teraz procentuje zawdzięczam jej przede wszystkim.

Czy nadal marzy się tobie skok na bungee? Co stoi temu na przeszkodzie?

- Jasne. Na przeszkodzie stoi przede wszystkim kontrakt, bo nie możemy uprawiać sportów ekstremalnych. A nadto to to, że jeśli już skok na bungee to chcę skoczyć na całego. Nad skałami, nad rzekami tak jak można to zobaczyć na Discovery, czy też na zdjęciach. Nie wiem czy istnieje taka możliwość w Polsce. Marzy mi się skok w ekstremalnych warunkach i magicznym otoczeniu.

W takim razie musiałabyś spróbować skoku z mostu niedaleko Ljubljany w Słowenii, a dokładniej z mostu Solkan nad rzeką Soca. Choć nie jest to najwyższy obiekt tego typu i nawet w Polsce można skoczyć z wyższej wysokości, czyli nawet z 90 metrów, to skok z tamtego mostu daje niezwykły zastrzyk adrenaliny w pięknym otoczeniu.

- Zaraz po powrocie do domu muszę o tym poczytać. Na pewno poszukam tego na Internecie i zobaczę co i jak.

O występach KSSSE AZS PWSZ w Eurolidze mówi się różnie. Oceny także zdarzają się skrajne. W moim odczuciu drużyna zaprezentowała się przynajmniej przyzwoicie i nie ma czego się wstydzić. Akademiczki pokazały "pazura" i udowodniły, że są w stanie walczyć z każdym. Oczywiście żal przegranych meczów z Bourges Basket czy Famila Beretta Schio, gdy zwycięstwo było właściwie na wyciągnięcie ręki, ale także nie można oceniać tych rozgrywek przez pryzmat ostatnich dwóch meczów, z wiadomych powodów. A jak wygląda ta ocena z twojej perspektywy?

- Na pewno liczyłam na to, że jednak uda nam się wyjść z grupy, bo po pierwszej rundzie miałyśmy dwa wygrane mecze. Pozostało jedynie wygrać dwa kolejne i z tymi samymi drużynami. Niestety nie miałyśmy szczęścia i pojawiały się wciąż nowe problemy - tak jak we Włoszech, gdy kontuzji nabawiła się Leuczanka i nie wystąpiła, a Greene rozchorowała się. Na pewno szkoda, że nie udało się awansować, ale jest to duże doświadczenie dla nas. Mam nadzieję kontynuować grę w Eurolidze w przyszłym roku.

Wielu specjalistów europejskiej koszykówki i dziennikarzy sportowych nazywa ciebie jedną z najbardziej perspektywicznych i obiecujących polskich koszykarek młodego pokolenia. Jedną z takich osób jest na przykład Paul Nilsen. Wróży ci się też przyszłość sportową usłaną różami. Kto twoim zdaniem jest w stanie z tobą walczyć o miano najzdolniejszej młodej zawodniczki w Polsce?

- Wydaje mi się, że są to jeszcze młodsze ode mnie dziewczyny. Mam na myśli Ramonę Casimiro, której na przeszkodzie do przebicia się do pierwszego składu stanęła kontuzja. A to był bardzo dobry dla niej sezon. Inną z takich dziewczyn jest Magdalena Ziętara - obecnie grająca w Lotosie.

W mojej ocenie twoja gra i umiejętności koszykarskie zbliżone są do tych, które reprezentuje Czeszka Katerina Elhotova. Podobieństw pomiędzy wami jest sporo, począwszy od tego, że gracie na podobnej pozycji, spełniacie podobne zadania w drużynie, dobrze rzucacie zza linii 6,75 metra, a kończąc na tym, że obie jesteście zawodniczkami drużyn euroligowych prowadzonych przez trenerów reprezentacji. Jednak obecny sezon jest dla Elhotovej najlepszym w karierze, gra z meczu na mecz coraz lepiej, w ostatnim w Eurolidze zdobyła dla swojej drużyny 21 punktów i bardzo dużo rzuca za trzy. Twój sezon statystycznie jest najsłabszy od wielu lat, nie dość, że zdobywasz mniej punktów to rzadko decydujesz się na rzuty z dystansu. Dlaczego tak mało rzucasz za trzy? Kiedy można spodziewać się najwyższej formy w twoim wykonaniu?

- Brak mi tej pewności rzutu. Nigdy nie byłam taką typową zawodniczką rzucającą, raczej wchodzącą pod kosz. Jednak po tych rozgrywkach Euroligi i teraz Ekstraklasy, gdy trzeba grać na wyższym poziomie, widzę te braki i ostatnio bardzo dużo ćwiczę ten element. Mamy treningi rzutowe i liczę na to, że nabiorę tej pewności i będzie więcej rzutów, a przede wszystkim celnych. A z Kateriną Elhotovą znamy się od wielu lat z różnych imprez młodzieżowych. Ona była zazwyczaj zawodniczką rzucającą, a teraz spełnia istotną rolę w swojej drużynie i reprezentacji. Ostatnio grała także na mistrzostwach świata, więc jak na swój wiek ma wielkie doświadczenie koszykarskie i może też z tego wynika jej forma.

Agnieszka Skobel w meczu z CCC, zdj. Łukasz Haznar

Jakie jest twoje największe marzenie poza koszykarskie?

- Chciałabym wyruszyć w podróż bez planów. Nie wiem czy autostopem czy w inny sposób. Chcę przeżyć jakąś przygodę tego typu, może to być w Europie, może być gdziekolwiek. Chciałabym móc jechać bez stresu, jechać przed siebie zatrzymując się tylko na chwilę to w jednym, to w innym miejscu.

Komentarze (0)