Jak wiadomo Lakers w rozgrywkach play off musieli sobie radzić bez Andrewa Bynuma, który nie wykurował się na czas po kontuzji kolana. 20-letni środkowy, który zrobił prawdziwą furorę na początku sezonu, powoli wraca do pełni zdrowia i za 2-3 tygodnie powinien już wrócić do normalnych treningów. - Po powrocie do składu Andrewa Bynuma, drużyna będzie całkiem inna - zapewnia Phil Jackson, szkoleniowiec Lakers. Sam zainteresowany przyznaje, że najwięcej czasu będzie musiał poświęcić szybkości i zwrotności. Mówi się także, że Bynum jeszcze tego lata przedłuży kontrakt z Jeziorowcami.
Bynum ma oczywiście pewne miejsce w wyjściowym składzie zespołu, co oznacza że od początku nowego sezonu zagra wreszcie w składzie z Pau’em Gasolem. Duet ten może być jednym z najgroźniejszych w strefie podkoszowej spośród wszystkich ekip w lidze. Sytuacja ta oznacza, że dotychczasowa "czwórka", czyli Lamar Odom będzie musiał zostać odsunięty dalej od kosza. Jackson uważa, że Odom na pozycji niskiego skrzydłowego, to opcja jak najbardziej realna, lecz wymagająca poświęcenia od samego zawodnika. - To szalone! - zareagował w pierwszej chwili Odom, jednak jak zapewniał później: Tu jest miejsce, gdzie chcę skończyć swoją karierę. Jako Jeziorowiec.
Jeszcze bardzie zaskakujący pomysł ma generalny menedżer Lakers Mitch Kupchak, który widziałby Odoma na pozycji rzucającego obrońcy (ze wzrostem 208cm!), z kolei "trójką" miałby być w tym układzie Kobe Bryant. - To mógłby być najwyższy i największy obwód w NBA od wielu, wielu lat - marzy menedżer kalifornijskiego klubu. Priorytetem dla Kupchaka jest z kolei zatrzymanie w zespole dwóch czołowych rezerwowych - Sashy Vujacicia i Ronny’ego Turiafa. Obaj gracze byli ważnymi ogniwami drużyny, szczególnie podczas rozgrywek play off. GM Lakers zapewnia także, że przyjrzy się tegorocznemu rynkowi transferowemu, choć jego zdaniem grupa niezastrzeżonych wolnych agentów nie jest zbyt interesująca.