Rick Jackson, który nie miał sobie równych pod obiema tablicami, poprowadził Syracuse Orange do 9 zwycięstwa w obecnych rozgrywkach. Skrzydłowy Orange zapisał na swoje konto 19 oczek i 11 zbiórek, a także 2 przechwyty i asystę. W przeciągu całego spotkania to właśnie on prezentował się najlepiej w teamie Jima Boeheima. Co warto podkreślić jest to najlepszy wynik trzecioroczniaka w karierze.
Wygrana Syracuse nie przyszła jednak łatwo. Od samego początku spotkania na boisku trwała otwarta, bardzo szybka wymiana ciosów. W miarę upływu czasu uwidaczniała się wyższość podopiecznych Boeheima, nad zawodnikami Billy'ego Donovana. Gators nie potrafili bowiem przedrzeć się w strefę podkoszową rywala, więc byli zmuszeni do prób z dystansu, które tego dnia wychodziły im bardzo skutecznie. Przewaga Orange w pewnym momencie sięgnęła granicy 9 punktów, ale w końcówce powracająca na salony Florida zmniejszyła deficyt.
Po powrocie na parkiet mecz stał się znacznie bardziej interesujący. Koszykarze Donovana nadal wielkie problemy z przedarciem się bliżej kosza, co było zasługą niezłej obrony strefowej rywala. W pewnym momencie Gators złapali wiatr w żagle i niemalże każdy rzut kończył się dopisaniem kolejnych trzech oczek. Mistrzowie NCAA sprzed dwóch lat w ten sposób nie tylko odrobili straty, ale wyszli nawet na prowadzenie. Przodownictwa nie udało im się jednak długo utrzymać, bowiem Syracuse przełamało kryzys. W końcówce nie było już wątpliwości, kto jest zdecydowanie lepszym zespołem. Florida nadal borykała się z brakiem pomysłu na rozgrywanie akcji, zaś Orange starali się przechwytywać piłkę i kontrować.
Wspomniany wcześniej Jackson otrzymał spore wsparcie od Wesley'a Johnsona, Andy Rautinsa i Krisa Josepha. Z tego grona najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Johnson, który był autorem double-double. Bardzo dobrze w ekipie Gators spisał się duet obwodowych Kenny Boynton - Erving Walker. Dobre zawody rozegrał również Chandler Parsons, który rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych, ale gdy już się pojawił na boisku, trafiał na rewelacyjnej skuteczności.
Gators w pierwszej połowie grali bardzo zespołowo, co było niejako rekompensatą fatalnej postawy pod koszem. Zdecydowanie gorzej wyglądało to już w drugiej połowie, gdzie jedyną odpowiedzią na oczka Orange, były celne "trójki". Podopieczni Donovana mieli również sporo, bo aż 19 strat i tylko 4 przechwyty, przy aż 13 przeciwnika.
Swój, jak do tej pory, najlepszy mecz w karierze rozegrał także Draymond Green, który poprowadził wraz z Kalinem Lucasem Michigan State do pewnego triumfu nad Oakland. Skrzydłowy Spartans zakończył zawody z dorobkiem 19 punktów. Gracze Toma Izzo od 6. minuty rozpoczęli swój zwycięski marsz. Kluczem do wygranej była wygrana walka pod koszem, a także zespołowa gra w ataku.
Wiele wysiłku musieli włożyć zawodnicy Cincinnati, by ostatecznie wyjść zwycięsko z pojedynku z Miami (OH) Redhawks. Bearcats prowadzili momentami różnicą 9 oczek, ale kilka minut przed końcem przewaga stopniała do zaledwie 2 punktów. Podopieczni Micka Cronina w porę się jednak opamiętali i wywalczyli bezpieczne prowadzenie. Cincinnati prawie w każdym elemencie ustępowało miejsca oponentowi, ale zaważyła spora ilość przewinień koszykarzy Miami, które złożyły się na 32 rzuty osobiste, z czego 21 Bearcats wykorzystali.
Wyniki:
Florida Gators - Syracuse Orange 73:85 (36:42, 37:43)
(Boynton 20, Parsons 19, Walker 14 - Jackson 19, Johnson 17, Rautins 16, Joseph 12)
Cincinnati Bears - Miami (OH) Redhawks 63:59 (24:23, 39:36)
(Stephenson 16, Wright 12 - Hayes 19, Winbush 13, Mavunga 13)
Michigan State Spartans - Oakland Golden Grizzlies 88:57 (44:21, 44:36)
(Kalin Lucas 19, Green 19, Roe 11 - Benson 21)