K2: Andrzej Bargiel zmienił plany. Atak szczytowy w niedzielę

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Andrzej Bargiel
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Andrzej Bargiel

Andrzej Bargiel jest coraz bliżej zrealizowania swojego najbardziej wymagającego wyzwania. W niedzielę polski himalaista ma przeprowadzić atak szczytowy na K2, a następnie zjechać ze szczytu na nartach.

W tym artykule dowiesz się o:

Początkowo Andrzej Bargiel atak szczytowy planował na sobotę. Zmienił jednak taktykę i przeprowadzi go w niedzielę. Jak przekazano na Twitterze, Bargiel wraz z Januszem Gołąbem mają za sobą noc w obozie III. W sobotni poranek Bargiel wyruszył do obozu IV, a następnie rozpocznie wspinaczkę na wierzchołek drugiego najwyższego szczytu świata.

Wyprawa Bargiela ma za sobą ponad trzy tygodnie przygotowań i aklimatyzacji. W czwartek 30-letni zakopiańczyk wraz z Gołąbem i czterema Hapsami wyruszył do góry. Celem jest zjechanie na nartach z K2. Bargiel byłby pierwszym w historii człowiekiem, który zrealizował to karkołomne zadanie.

Mimo początkowych problemów zdrowotnych Andrzeja i innych uczestników wyprawy aklimatyzacja na K2 przebiegła dość sprawnie. Podczas wyjścia do obozu III i spędzonej nocy na wysokości około 7050 metrów na drodze Cessena, Bargiel rozpoczął zabezpieczanie linii zjazdu co było dla niego sporym wyzwaniem.

Początkowo polski himalaista zjechał kawałek na linie wąskim żlebem do trawersu Messnera aby sprawdzić, czy pokrywa śnieżna jest stabilna. Następnie Bargielowi udało się przetrawersować pod wielkimi serakami i przebić się do drogi Kukuczka-Piotrowski.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia przeżył zejście dwóch lawin na K2. "Lina ocaliła nam życie"

Dalszy fragment drogi Bargiel znał już dobrze z zeszłego roku, więc było mu już dużo łatwiej. Co więcej Bartoszowi  Bargielowi, który towarzyszy bratu na tej wyprawie, udało się wlecieć dronem na wysokość 8400 metrów, co pozwoliło na zupełnie nowe spojrzenie na tę górę i otworzyło nowe możliwości w planowaniu i dokumentacji linii zjazdu.

Ostatnim elementem aklimatyzacji było wyjście Andrzeja w górę żebrem Abruzzi i tego samego dnia powrót do bazy. Skialpinista uznał, że najlepszą opcją będzie właśnie wyjście jak najwyżej tą drogą, którą wspina się wiele wypraw i na której wszystko do poziomu obozu IV jest dobrze przygotowane.

Komentarze (0)